Widuję jednego pana, który mieszka na parterze i jest niepełnosprawny. Tam podchodzą ludzie, przynoszą zakupy, rozmawiają. Zapytałam go kiedyś, czy nie potrzebuje pomocy, ale odpowiedział, że ma pomoc sąsiedzką. Dobrze, że może na kogoś liczyć
Katarzyna Snochowska, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.Epidemia dopadła wszystkich. Ale osoby młodsze łatwiej odnajdują się w tej rzeczywistości, bo na co dzień mają stałe zajęcia. Praca, szkoła, obowiązki domowe. Z komunikacją elektroniczną i światem wirtualnym są za pan brat. Ich rodzice, dziadkowie, sąsiedzi mają gorzej. Zwłaszcza, gdy są sami.
Mam pokorę
Teresa Moszkow (86 lat, Radomsko): - Kwarantanna zaczęła się od tragedii. Mąż poszedł w marcu do szpitala na badania. To miało potrwać pięć dni. A za sześć dni zmarł. Nie było ludzi na pogrzebie, bo ksiądz się bał. Nawet za trumną nie mogliśmy pójść. To było straszne, bo to się nagle stało. Ale ja nie
Pozostało 90 % tekstu